niedziela, 5 kwietnia 2015

Spodziewamy się miotu Saarloosków - Speedy po kryciu!


Saarlooska SPEEDY pojechała na krycie z przygodami.
W efekcie nastąpiła zmiana samca, leśno-brązowego Texa zastąpił wilczasty PASCHA.
Jak do tego doszło - poniżej ;)


03.04.2015 było krycie, usg które potwierdzi ciążę planujemy na koniec kwietnia/początek maja. Jeśli ciąża będzie potwierdzona - narodziny szczeniąt koło 05. czerwca. 

Zapraszam do rezerwacji!
Proszę też by osoby, które czekają na maluchy przypomniały mi się mailowo.

A teraz o naszym szalonym wyjeździe.
Wg wstępnych prognoz Speedy miała być gotowa na końcówkę tygodnia. W poniedziałek okazało się, że punkt kulminacyjny wypadnie w środę, najlepiej jechać więc we wtorek lub środę (planowałam zostać na 2 dni, bo wyjazd daleki). Mimo że to środek tygodnia pracy, wybrałyśmy się we wtorek, by na pewno być na czas. 
Droga była straszna. Czegoś takiego na trasie jeszcze nie przeżyłam. Totalna huśtawka pogodowa: zamiecie śnieżne, grad, ulewy, przeplatane upalnym słońcem. Czyste szaleństwo. Do tego wiatr taki silny, że ptaki zawracały ;) Widziałam ptaka, który chciał lecieć pod wiatr (koło autostrady) i nie uleciał, walczył z wiatrem ale zawisł w powietrzu a potem opadł na ziemię. 
A w tym wszystkim Speedzia, która na stare lata zaczęła bać się jazdy autem, do tego Zuzia, którą energia rozpierała, ale podróżowała dzielnie, oraz Bea, która nie chciała zostać w domu z moimi wiedźmami ;) 
Przejechałyśmy w tym wariactwie prawie 800 km aż pod Monachium. Na miejscu Tex, rozkojarzony szalejącą pogodą, nie bardzo się skupiał na zadaniu. Po próbach, daliśmy sobie czas do rana, w końcu to środa miała być dniem "zero". Po nocy w hotelu, z bardzo bardzo chętną Speedówką stawiłyśmy się znowu u Texa. Pech chciał, że chłopak miał małą kłótnię w stadzie i za Speedy biegał jeszcze mniej. 


Z żalem trzeba było pomyśleć o nowym kawalerze. Taka ładna z nich byłaby para.

Za poradą Alex, hodowczyni z Niemiec, pojechałyśmy do Paschy.


Pascha to czteroletni wysoki pies (71 cm), o krótkim zgrabnym ciele, doskonałym kątowaniu, o bardzo jasnych oczach i silnej samczej głowie. Mieszka ze swoją rodzinką w domu, ma za towarzyszkę starszą Saarlooskę. Spodobał mi się od pierwszego wejrzenia, a co ważniejsze, spodobał się też Speedówce. 
PASCHA był bardzo bardzo chętny, próbował ile sił. Jednak przy próbie zbliżenia coś tam Speedówkę zabolało i zaczęła się mocno odgryzać. Wydawało się, że nie ma szans na krycie, zasugerowano mi, że pewnie jest "za wcześnie" i żeby ponowić testy. 
Wróciłyśmy do domu, w czwartek kolejne badania. Okazało się, że czas był idealny, w czwartek było "tuż po", a na piątek "ostatni dzwonek" na krycie. Wybrałyśmy się więc jeszcze raz, w tym samym składzie


Pascha mieszka w jakichś górach, śnieg leżał jak zimą, okolica przepiękna


Tym razem pogoda dopisała, ale... wpadaliśmy z jednego korka w drugi. Podróż ciągnęła się i ciągnęła, cud że nie zostało z nas tyle..


... a dojechałyśmy jednak szczęśliwie.

Był już piątek, ostatni czas na krycie. Teraz albo nigdy ;)


Z początku było ok, pies próbował chętnie, Speedy chętnie. Jednak nie poszło tak łatwo i Speedy znowu się zaczęła denerwować. Poszliśmy więc na spacer do lasu, Saarlooski luzem miały jeszcze więcej wigoru. Jednak mimo ponad godzinnych prób, nic nie wychodziło. Pascha na pewno snajperem już nie zostanie, trzeba mu jednak oddać, że jest wytrwały i uparty. Jęzor do pasa, ale nie odpuszczał. 



W końcu opadł z sił, a co dopiero Speedy, po tych kilku dniach "atrakcji". 
Postanowiłyśmy z Dianą by zrobić przerwę, zapięłyśmy psy na smycze i wracałyśmy do domu. Pascha chyba wystraszył się, że to koniec prób, zakręcił się koło Speedy i buch - udało się! 


Wyprawa zakończyła się więc sukcesem, pozostaje czekać na efekty :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz